„Złote rękawice Arachne” i „Problemy z Pitagorasem” – recenzja książek Stelli
Tarakson

Napisanie recenzji dwóch książek autorstwa Stelli Tarakson zajęło mi bardzo dużo czasu.
Może nie sam proces twórczy, ale trawienie treści. Czuję potrzebę przedstawienia kontekstu
tej… opieszałości. Od dziecka uwielbiam wszelkiego rodzaju mity, podania i legendy.
Czytałam ich bardzo dużo i przyznam, że rzadko które miały narrację kierowaną do dzieci.
Fascynacja tego rodzaju treściami w okresie nastoletnim przerodziła się u mnie w
zaczytywanie się książkami, które nawiązywały do różnych mitologii i wierzeń, były ich
adaptacjami lub tylko luźno czerpały z ich elementów. Wtedy też przechodziłam okres
fascynacji twórczością Mickiewicza, Pratcheta, Sapkowskiego, Gaimana czy Piekary. Myślę,
że ta dziecięco-młodzieńcza fascynacja sprawiła, że moja praca dyplomowa opierała się na
analizie „Króla Mrówek” Z. Herberta - zbioru próz, który stanowił prywatną mitologię poety,
jego interpretację – bardzo ludzką zresztą – mitów opowiadanych często z perspektywy
postaci „wygranych” (bardzo serdecznie polecam ten zbiór, bardzo mocno wpisuje się on we
współczesną potrzebę ukazywania narracji „drugiej” strony). To tak słowem wstępu.
Seria „Superbohaterowie antyku” opowiada o przygodach Timiego, rozpoczynających
się wraz ze stłuczeniem starej wazy, która okazała się więzieniem Herkulesa. Wraz z jej
zniszczeniem, zniszczeniu uległo zaklęcie trzymające herosa w zamknięciu od bardzo
długiego czasu.
Przyznam, że kiedy pojawiła się propozycja zrecenzowania dwóch tomów o
mitologicznej tematyce, będących adaptacją antycznych wierzeń, przyjęłam ją z chęcią i
ciekawością. Niestety… Byłam bardzo rozczarowana. Spodziewałam się, że tego typu lektury
powinny w sposób okrojony (z pominięciem wszelkich nieodpowiednich dla małoletnich
odbiorców treści) prezentować wydarzenia i postaci opisane w mitach. Okrojony, nie zaś
zakłamany i/lub infantylny. Czerpać z bogactwa mitów, dla wzbogacenia historii głównej
postaci, dla poszukiwania np. uniwersalnych prawd.
Czytając o przygodach Timiego i Zoe, w których udział brała także Arachne,
skupiałam się w dużej mierze na bardzo odtrącającej warstwie językowej. Nie przemawiał do
mnie Jazon, który posługiwał się bardzo potocznym, współczesnym językiem i zwracał się do
chłopca „ziom”, „stary”, „sorry”. Rozumiem, że wystąpiła potrzeba użycia prostszego
słownictwa niż w „Iliadzie”, mimo wszystko język w tej książce to dla mnie zbyt duży
kompromis, który (moim zdaniem nie do końca trafnie) ma naśladować słownictwo dzieci i
młodzieży. W dodatku Jazon został wykreowany na głupkowatego narcyza, któremu zależy
na dbaniu o własną brykę (statek) – nie wiem, czemu miał służyć ten zabieg.
Kolejna część, „Problemy z Pitagorasem”, miała chyba cel terapeutyczny lub
przynajmniej przybliżający problemy współczesnego świata z perspektywy dziecka. Mama
Timiego ma nowego chłopaka – nauczyciela ze szkoły chłopca. Chłopiec ma wiele
dylematów związanych z panem Greenem (chłopakiem mamy). Nie do końca rozumie,
dlaczego w domu ma na niego mówić Larry, w szkole pan Green. Dlaczego w szkole ma się
zachowywać w stosunku do niego inaczej, niż w domu. Przy czym książka wcale tego nie
tłumaczy. Dodatkowo – coś, co staje się punktem wyjściowym do wydarzeń opisanych w tej
części, nie ma dla mnie najmniejszego sensu. Otóż – Tim ma problemy z matematyką. Pan
Green, Larry, jest nauczycielem matematyki. Nie uczy Tima. Kiedy chłopiec zbiera się na
odwagę, by w dziwnej dla niego sytuacji, nawiązać kontakt z mężczyzną, który
najprawdopodobniej będzie częstym gościem u niego w domu, i prosi go o pomoc w
zrozumieniu treści z matematyki – ten odmawia, zasłaniając się tym, że to nie w porządku.
Przecież to nielogiczne. I niemiłe. I wprost trąci odrzuceniem. I decyzję tę w książce starają
się później racjonalizować. Czy tłumacząc jakieś zagadnienia matematyczne chłopcu, którego
nie uczy i z którego mamą się spotyka, złamałby jakiś niepisany kodeks honorowy
nauczycieli matematyki?
Przeszkadzało mi także ukazanie postaci słynnych greckich filozofów i myślicieli jako
wiejskich głupków, którzy przez przypadek wypowiedzieli coś mądrego, czego właściwie
sami nie rozumieli. Są to w książce osoby zapatrzone w siebie, zafiksowane, nieumiejące się
porozumieć z innymi.
W mojej ocenie, książki wydają się chaotyczne, a postaci antyczne ukazane w serii
zostały uproszczone do tego stopnia, że stały się irytujące. Właściwie wszyscy dorośli zostali
ukazani jako osoby, na których nie można do końca polegać. Nie przekonuje mnie ani treść,
ani warstwa językowa, ani przekaz płynący z tych książek. Przekonana byłam tylko co do
pomysłu, ale jego realizacja nie wyszła z mojej perspektywy najlepiej. Nie chciałabym, żeby
mój syn w ten sposób zaczynał przygodę z antykiem czy klasyką w ogóle.
To moja ocena. Prawda, że szorstka? Sama zdawałam sobie z tego sprawę i
pomyślałam, że może moje wcześniejsze doświadczenia nie do końca uczciwie pozwalają mi
spojrzeć na te pozycje. Tym bardziej, że przedmiotem recenzji są książki dedykowane
dzieciom i młodzieży. O pomoc poprosiłam zatem Stefana – ucznia klasy III, któremu lektury
różnej treści nie są obce i który chętnie, wydaje mi się, że z własnej woli, sięga po książki.
Stefan przystał na moją prośbę, a oto jego ocena:
Złote rękawice Arachne
„Podobała mi się Arachne i fabuła opisana w książce, ponieważ wspomina się w niej,
że dziewczyna została zamieniona w pająka, bo rywalizowała z samą Ateną. Chociaż stosunek
Arachne do dzieci był niepokojący. Nie podobała mi się postać Jazona, bo myślał tylko o
sobie, a jego odgrywanie młodzieżowego języka wypadło sztucznie i słabo. Myślę, że byłoby
lepiej, gdyby zmieniono postaci, z którymi Tim podróżuje.”
Problemy z Pitagorasem
„Podobała mi się postać Pitagorasa, ponieważ miał dziwne zasady i Tezeusza, bo był
zabawny. Nie podobał mi się Sokrates, ponieważ w ogóle nie pomógł Timowi z jego
problemem, chociaż był filozofem. Można byłoby inaczej ukazać jego postać, nie wydaje mi
się, żeby ten prawdziwy przypominał tego z książki.”
Ogólnie
Ogólnie – fabuła książek była dość ciekawa, bardzo mi się podobała. Język był dla
mnie zrozumiały, chociaż czasami źle brzmiał (Jazon). Problemy przedstawione w książkach
pasowały do bohaterów, rozumiałem z czego wynikają.
Muszę dodać, że Stefan dość szybko przeczytał obie książki i to w trakcie tygodnia
szkolnego.
Mam nadzieję, że taka łączona recenzja w przypadku książek dziecięco-
młodzieżowych pozwoli na bardziej zobiektywizowane ukazanie walorów i słabych stron
publikacji. Recenzja Stefana pokazuje, że należy z rezerwą podchodzić do ocen książek z
perspektywy dorosłego.
Autorka recenzji: dr Katarzyna Dąbrowska- Żmuda
W ramach współpracy z Heraclon International czytamy książki, by potem dzielić się z
Wami swoimi przemyśleniami z lektury. Nowe recenzje będą się pojawiać na naszej stronie
internetowej, a rozdania książkowe na naszym instagramie.